Czasy reformacji gospodarczej, które dane było doświadczyć tym, którzy spotkali się z realistycznym bezrobociem z własnego doświadczenia, pozostaną w pamięci na długie lata lub nawet do końca życia. Wysoka stopa bezrobocia, nieznanego dotychczas w epoce socjalistycznej, stanowiła nowe i dramatyczne dla wielu rodzin zetknięcie się z procesem naprawy zrujnowanego ustroju i początku przemian ekonomicznych, stanowiących dla ogółu początek czegoś nieznanego. Radość z odzyskania wolności po wieloletnim reżimowym systemie przysłoniła wstępnie myśli na temat rzeczywistej przyszłości, która jawiła się pełnią optymizmu. Niestety, większość przedsiębiorstw i zakładów pracy, w tym także tych znanych i renomowanych, poddanych restrukturyzacyjnemu procesowi, zmuszonych było upaść. Jakże tragiczne w skutkach było ustanowienie syndyka, którego działalność naprawcza skutkowała niejednokrotnie, iż zaległa wypłata wynagrodzenia należnego pracownikom, dokonywana została w ratach lub wcale niewypłacona, gdyż spłata wierzycieli stanowiła priorytet. Masowe zwolnienia ludzi z pracy w efekcie działań tegoż przedstawiciela, zaczęły tłumnie wypełniać urzędy pracy, które brakiem ofert nie zdołały zapewnić celu, do którego zostały powołane. Wypłata zasiłku dla bezrobotnych była zaledwie chwilowym ratunkiem dla potrzebujących, którzy po okresie uprawnienia do jego pobierania pozostawali praktycznie bez jakichkolwiek perspektyw na znalezienie nowego zatrudnienia i uzyskania środków na utrzymanie. Proponowane szkolenia, mające na celu przekwalifikowanie bezrobotnego na inny rodzaj profilu zawodowego, zaledwie w znikomym procencie potrafiły posłużyć zawodową pomocą. Dodatkowo na owym nieszczęściu społecznym korzystali ci, którzy konsekwentnie realizowali ekonomiczny plan likwidacji przemysłu i innych gałęzi gospodarki. Do dziś zresztą, dzięki tej działalności, obfitujący w ogromne środki finansowe zgromadzone na ich kontach. Ilu z nich do czasu obecnego wciąż działa na polu politycznym, sprawując wysokie stanowiska, doskonale potrafi widzieć większość z obywateli tego kraju, na którego nieszczęściu się wzbogacili. Doprowadzane do bankructwa państwowe zakłady pracy, sprzedawane za bezcen na ogólnokrajową skalę, to skutek pewnego „cudownego planu”, który ubogacił nielicznych. Na szczęście wiekowy duch narodu nie schylił się ku upadkowi. I ten dramatyczny okres potrafił przejść, by w drodze ku lepszej przyszłości budować demokrację i dobrobyt. Z jednym i drugim jednak coś nie do końca w najlepszej kondycji. Co prawda, obecnie możemy cieszyć się posiadaniem pracy i środkami finansowymi gwarantującymi zapewnienie przynajmniej podstawowego codziennego bytu, a także dodatkowymi możliwościami zarobkowania, gdyż coraz szersze możliwości w tym obszarze przynoszą konkretne korzyści. Zapatrując się jednak na inne zachodnie kraje, w których dochód narodowy jest ogromnie wysoki, możemy odczuwać niedostatek i pewnego rodzaju poczucie niesprawiedliwości. Czy będąc pośród nich członkiem zjednoczonej Europy, nie powinniśmy być na równym z nimi poziomie gospodarczym? Pewnie kraje te miały w przeszłości więcej szczęścia, gdyż nie zostały przymusem wcielone w struktury systemowe wschodniego, „przyjacielskiego” molocha. Pół wieku przynależności jednak poczyniło olbrzymie spustoszenia, nie tylko ekonomiczne. Tak długi okres nie sposób odrobić w kilka dekad, by dogonić gospodarcze procesy rozwojowe. Należy jednak doceniać to, co do chwili obecnej udało się osiągnąć dzięki mądrości i ciężkiej pracy, dzięki której wypłacane wynagrodzenia pozwalają na korzystanie z dóbr materialnych w coraz większym stopniu, gdyż z roku na rok są coraz wyższe.
Demokracja, system podobno najlepszy, który zdołał do tej pory wymyślić geniusz ludzkiego rozumu. Wszak o niej debatowali już starożytni filozofowie. Szkoda tylko, ze ludzki rozum nie potrafi podążać wspólnie z uczuciem serca i wrażliwości. Nieustanne polityczne waśnie i spory, stanowią nieodłączną wizytówkę ich przedstawicieli, dla których własny zysk jest jedynie zamierzonym celem.